O mnie

Moje zdjęcie
Nauczyciel języka polskiego i historii. Pasjonat edukacji. Szczęśliwy mąż i przyszły ojciec. Zwykły człowiek o niezwykłych pomysłach na życie :)

czwartek, 28 stycznia 2016

Zaproszenia

Ostatnio dostałem od mojej sąsiadki K. zaproszenie. Spokojnie, nie ma się zbytnio, czym chwalić. Nie było to zaproszenie do kina, teatru, kawiarni, ani nawet na spacer. Nic z tych rzeczy. Zaproszenie na wydarzenie – „Szalona noc tancerek”. Początkowo myślałem, że wystąpi sama K., ale dość szybko prysły moje nadzieje. Stwierdziłem z całą pewnością – nie idę.

Położyłem się do łóżka i myślę. Zaproszenie. Co to właściwie znaczy? Zaproszenie, czyli prosić kogoś o coś. Prośba zawsze kojarzy się z jakąś intymną relację. K. zaprasza grupowo. Zaprasza na noc tancerek. Zaprasza mnie, zaprasza T., i Ciebie też zaprasza. Dziwnie to, że teraz każdy może każdego zaprosić i to na coś, czego sam nie organizuje. W ten sposób prośba staje się czymś nieosobistym, powszechnym, coraz mniej uroczym i ekscytującym,

Myślę dalej i tworzę projekcję przyszłości. Skoro już teraz wirtualne zaproszenia są popularniejsze od zwykłych, może za kilka lat, mężczyzna będzie prosił o rękę kobiety także za pomocą portalu. „Moja Droga, proszę Cię o rękę”. Ciebie, Ciebie, i Ciebie też. A co mi tam, nie wolno? To tylko jedno kliknięcie więcej. Partnerka ma do wyboru trzy opcje. Zignoruj – dzisiejsze nie. Wezmę udział – to coś na wzór tak. Zainteresowany – no nie wiem, zobaczę. 80 osób weźmie udział w wydarzeniu, 40 zainteresowanych. I bądź tu człowieku mądry, którą pannę młodą wybrać.


Wolę jednak dostawać tradycyjne zaproszenia, które są adresowane wyłącznie do mnie. Stanąć wspólnie z T. na ślubnym kobiercu, to nie jest jednak najskrytsze marzenie mojego życia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz