Prawdziwy
filolog to esteta, który zgłębia duchową materię świata.
Prawdziwy
piekarz to także esteta, doceniający zewnętrzne piękno świata (bułeczki i
chlebek muszą jakoś wyglądać).
Dopiero
spotkanie piekarza z filologiem pozwala odkryć harmonijne kobiece piękno,
będące połączeniem pięknego ciała, serca i umysłu.
W
ten sposób narodził się nasz autorski cykl „Z miłości do pięknych kobiet”.
Raz,
dwa, trzy, startujemy. Kilka dni temu na profilu jednej z moich koleżanek
pojawił się bardzo atrakcyjny post, zachęcający do obejrzenia pewnego teledysku.
Czytam wpis nad filmikiem – „gorąco polecam zespół mojej przyjaciółki”. Czyniąc
zadość starej, ludowej prawdzie – „przyjaciele moich przyjaciół są moimi
przyjaciółmi”, zabieram się do oglądania.
Muzyka
disco polo. Jak każdy szanujący się filolog, lubuję się w takich klimatach. No,
no, nie powiem. Całkiem, całkiem. Po minucie musiałem podgłośnić, bo obraz
całkowicie przesłonił mi głos … Z pokoju dobiega mnie jakiś skowyt, a nie, to
tylko mama. Przycisz laptopa – krzyczy dwa razy głośniej od dźwięku muzyki. Co
ty tam masz włączone? Chodź, zobacz – odpowiadam niewzruszony. Za sekundę
wspólnie wpatrujemy się w mały, kolorowy ekranik. Ładnie (mama), ładna (ja), …
ładnie śpiewa (mama) … aaa, no tak – wyrywam się ze stanu obezwładniającej
hipnozy – ładnie śpiewa. Kto to? – pyta mama. Nie wiem, ale dobra jest – kończę
rozmowę.
Później
klikam jeszcze 20 razy. Co taka kobieta robi w wojsku? – nie mam pojęcia.
Chyba, że w kontrwywiadzie, tam z pewnością rozpracowałaby każdego wroga. Jedno
mnie tylko martwi, słowa refrenu – „Dla mnie to już koniec, odejdź stąd. Nie
łudź się, nie będę z tobą już”. A ja jeszcze nie zdążyłem nacieszyć się tym
przebojem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz