Wczoraj
odwiedziłem znajomy klub w mieście. Jestem strasznie zawiedziony i bardzo mi
wstyd. Nie wstydzę się tego, że jestem zawiedziony. Wstydzę się powodu swojego
zawiedzenia. Jednak mój przyjaciel B. poklepał mnie po ramieniu i powiedział,
abym nie wstydził się swoich uczuć. Od
razu przyszła mi na myśl piosenka Markowskiej: „Zatańczmy, zatańczmy, zerwij ze
mnie wstyd”. Tam chodzi chyba o coś innego, zupełnie nie znam się na
współczesnej kulturze. Ale efekt podobny, jak u mnie.
Już
się nie wstydzę i wyznaję publicznie, iż byłem bardzo zawiedziony, bo nie było
mojej ulubionej barmanki. Nie muszę wspominać, że straciła na tym estetyczna
oprawa lokalu. Zresztą wszystkie barmanki są bardzo ładne i miłe. Ale Ta jedna,
jedyna barmanka jest wyjątkowa, gdyż tylko Ona mnie rozumie. Jesteśmy jak te
dwie połówki jabłka z „Uczty” Platona – razem tworzymy doskonałą i harmonijną
Jedność. Ja przed stołem baru, Ona za nim. Ja pokazuję na palcach, co mi
potrzeba i w jakiej ilości, a Ona mi to podaje. Rozumiemy się bez słów. Inne
barmanki zawsze zadają kłopotliwe pytania, wyprowadzają mnie z równowagi. Szybko
załamuję się w sobie i każę iść do baru T. albo B., a Oni często biorą więcej,
niż Im kazałem zamówić. I wtedy bardzo cierpię, bo wypijam za dużo. Można więc
powiedzieć, że Ta wyjątkowa barmanka jest lekarstwem na moje cierpienia. Pewnie
nie zapłacą Jej za to więcej, a powinni. Rzadko, która barmanka dba o rozwój
duchowy klienta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz