O mnie

Moje zdjęcie
Nauczyciel języka polskiego i historii. Pasjonat edukacji. Szczęśliwy mąż i przyszły ojciec. Zwykły człowiek o niezwykłych pomysłach na życie :)

czwartek, 28 stycznia 2016

Obyś cudze dzieci uczył ...

Na studiach o specjalności nauczycielskiej jest taki przedmiot o nazwie dydaktyka. W ramach dydaktyki każdy student musi odbyć praktyki w szkole. Ja również musiałem przeprowadzić zajęcia na różnych poziomach kształcenia: w podstawówce, gimnazjum, liceum. Praktyki potrafią niekiedy wprowadzić człowieka w osłupienie.

Lekcja w II kl. gimnazjum. Temat: Uniwersalna wymowa „Hymnu do miłości” św. Pawła. Cel lekcji: Analiza i interpretacja „Hymnu do miłości”. Metody pracy: pogadanka, praca z tekstem, praca samodzielna, itd.

Praktykant: zupełnie nieprzygotowany. Znam takie środki poetyckie, jak onomatopeja, oksymoron, metonimia, elipsa, lichota, synekdocha, ale nie mam bladego pojęcia o miłości. Mogę opowiedzieć o kształtowaniu się ideału miłości od starożytności, aż po współczesność, ale to tylko teoria. Ale skoro kazali, to idę na żywioł.

Analiza poszła dość sprawnie. Przechodzimy do rekapitulacji, to takie podsumowanie. Miałem zapytać dzieciaków – czym dla nich jest miłość? Ja chciałem z tego zrezygnować, ale nauczycielka się uparła. Cóż poradzić, pytam. Zgłasza się malutki, rudawy chłopczyk z pierwszej ławki. Dla mnie miłość to mama i tata, ogólnie rodzina – odpowiada. Brawo Krzyś, będą z ciebie ludzie – pomyślałem. Kto jeszcze? W górze pojawiły się salwy rąk. Więc pytam dalej, a minuty lecą. Jako ostatnia zgłasza się długowłosa uczennica z ostatniej ławki. Dumnie patrzy w moim kierunku i odpowiada: Proszę Pana, dla mnie miłość to seks. Ja to nawet lubię. A Pan taki przystojny …


Spuściłem oczy na dół, jak trzyletni dzidziuś, któremu zabrali cukierka. Na całe szczęście uratował mnie dzwonek. Jako pedagog muszę bezdyskusyjnie potępić ten incydent, choć nie odmawiam dziewczynie dobrego gustu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz