Życie
mnie zaskakuje. Z dnia na dzień i ciągle od nowa. Siedzę wygodnie przed
monitorem i prowadzę przesympatyczną rozmową z Paulą, a tu bęc – nowa wiadomość
od nieznajomego mężczyzny. „Dobry wieczór, skąd takie pomysły”? Odpowiedziałem,
że samo życie. „Paulina, Sandra, George” – kontynuował zagorzały czytelnik. „Wszyscy
bohaterowie mają swoich odpowiedników w realnym świecie” – pośpieszyłem z
tłumaczeniem. „Może uda się coś o mnie”? Czemu nie, w zasadzie spoko gość –
pomyślałem.
Mój
nowy bohater przedstawił się jako łysy Kojak, choć osobiście uważam, że jest
znacznie przystojniejszy od Telly'ego Savalasa. Imię Jego Georg, choć nazwisko
troszeczkę powiewa chłodem. Moskwa zawsze kojarzy się z mroźną zimą, ale facet
miał wyjątkowo przyjacielskie usposobienie.
Rzuciłem
pomysł, by opowiedział jakąś śmieszną historyjkę o sobie. Ludzie lubią śmieszne
historyjki. „Śmieszne to jest, co tydzień, jak wpadła mi Panna Małgorzata w oko”
– wyrecytował przez klawiaturę. Dobra, mamy to – zapisałem w pamięci. „I gadka
szmatka na palarni” – dodał. Ciekawie, czy Georg Moskwa pali cygara? Kojak
palił, ale nie rapował. Ale nasz Kojak jest lepszy, bo nosi jeszcze biały
kombinezon.
Podsumowanie:
amerykańska ksywka, wschodnie nazwisko, polska dziewczyna – to musi być
wybuchowa mikstura, wstrząśnięta, nie mieszana. Na zdrowie Georgowi i
pozostałym czytelnikom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz