O mnie

Moje zdjęcie
Nauczyciel języka polskiego i historii. Pasjonat edukacji. Szczęśliwy mąż i przyszły ojciec. Zwykły człowiek o niezwykłych pomysłach na życie :)

piątek, 15 lipca 2016

Dziurka od klucza



Pogoda totalnie do bani, więc korzystam z wolnej chwili i udaję się w sprawach biznesowych do Koszalina. Siedzę na stancji u brata. Nagle nachodzi mnie niedorzecznie prostacka myśl, że w końcu należałoby spożyć jakieś śniadanie. Sięgam po dwa czarodziejskie kluczki. "Ten żółty masz od drzwi wewnętrznych" - pamiętam doskonale słowa mojego mentora. Wkładam. Przekręcam. Otworzyłem. Teraz druga strona. Wkładam. Próbuję przekręcić. Jeden raz, drugi, trzeci. Za cholerę nie idzie. Jeszcze chwila, zbiegną się sąsiedzi i uznają mnie za włamywacza - pomyślałem. Dobrze, że przynajmniej mogę wyjąć. 

 

Dzwonię. 

- Ty słuchaj. Nie da rady tych drzwi zamknąć. 

- Jak to nie? Musisz najpierw otworzyć drzwi, przekręcić zamek od strony stancji, później wyjść na zewnątrz i przekręcić od strony korytarza. One zamykają się normalnie. 

- Aha. Dobra, spróbuję. 

Jaka to normalność? Normalnie byłoby w kolejności: wkładam - przekręcam - zamykam - wyjmuję. A tutaj jest: wkładam - przekręcam - pozornie zamykam, wyjmuję - wkładam - pozornie otwieram - zamykam - wyjmuję. 

Prawie jak zagadka Sfinksa. Zamiast czterech ruchów, osiem. Aż się spociłem. Ale było warto, bo w sklepie obok czekały już na mnie słodziutkie babe... tzn. bułeczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz