Mam,
mam, genialny pomysł. Dzwonię do mojego przyjaciela piekarza i oznajmiam Mu, że
już niedługo będziemy milionerami. Na początku był dosyć sceptyczny, ale
później zmiękł.
Zarobimy
miliony na pisaniu książek. To taki rodzaj rękodzieła, a raczej rękoDZIEŁA. Pisanie
na zamówienie. Prosty przykład. Pan X ma dziewczynę i chce Jej zrobić super
prezent. Przychodzi do nas, opowiada o swojej wybrance serca, wypełnia specjalną
ankietę, dołącza zdjęcia, a my to układamy w słowa, spinamy i wydajemy. Pan X
daje książkę pięknej Waćpannie, a Ona Go za to kocha, bo taki prezent to
unikat. Dobry pomysł, co nie?
Ile
dziewczyn w Polsce ma własną książkę o sobie samej? Rynek stoi przed nami
otworem. Ile to może być warte? No co Ty, książka jest bezcenna, ale nam
wystarczy parę stówek.
Musimy
tylko wydać egzemplarz promujący. No właśnie nie wiem, o kim. Mam wybrać z
listy? No co Ty, to nie może być przypadkowa dziewczyna. Na okładkę musi być zjawiskowo
piękna. Jak kryształ. Albo niech same się zgłoszą, która by chciała, a jury
wybierze. W jury zasiadam tylko ja, bo Ty nie masz gustu.
Jak
się żadna nie zgłosi? Niemożliwe. Napiszemy, aby dodały jakiś komentarz np. "Lubię wypieki piekarza". Termin zgłoszeń upływa w niedzielę. Później jury zbiera
się w sobie i decyduje.
Poszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz