Pod
drzwi banku zajechało stalowe Audi A5. Z wypasionej bryki wysiadł młody,
przystojny mężczyzna w dobrze skrojonym garniturze. Energicznym skokiem ominął
trzy schodki, wiodące do gmachu nowoczesnego budynku. Na trzecim schodku
siedział uśmiechnięty chłopczyk o bujnej blond czuprynie. W ręku trzymał
kolorowego lizaczka.
W
kolejny poniedziałek zanotowano hossę na giełdzie. Audi A5 punktualnie
zameldowało się na stałym miejscu parkingowym. Z samochodu wyskoczył ten sam
młody mężczyzna. Stąpając na drugi schodek, spojrzał na bujne loki swojego
małego przyjaciela. „To chyba mój talizman” – pomyślał. Kolorowy lizaczek
powiewał niczym flaga na wietrze w jesienne, deszczowe popołudnia.
Początek
tygodnia przywitały drobne płatki śniegu. Audi A5 czekało z wytęsknieniem na
sukces swojego właściciela. W ostatnim schodku odbijała się uśmiechnięta twarz
przemiłego blondaska. Kolorowy lizaczek mienił się wszystkimi barwami tęczy.
Za
zewnątrz zapachniało wiosną. Audi A5 gotowało się na wyjazd do Kuwejtu. Młody
mężczyzna wysiadł z wozu i nagle spochmurniał. Na schodach banku ujrzał bielusieńki,
plastikowy patyczek.
Uśmiechnięty
blondasek miał na imię Staś. Od dwóch lat chorował na raka mózgu. Jedynie Staś
wiedział, jak naprawdę kosztować życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz