Skandal
… skandal … skandal i kompromitacja. Miałem już wszystko zaplanowane,
przemyślana strategia marketingowa. Żarło, żarło i zdechło. Mój kolega T. – no ten
piekarz, co ugniatał bułeczki. Wschodząca gwiazda polskiego show biznesu.
Zawsze ostatni wychodził z piwnicy. Łezka kręci się w oku.
A
teraz? Na emigrację się udał … niewzruszony obrońca polskiego chleba …
prawdziwy bohater. Wszyscy odchodzą … jeden do Wielkiej Brytanii, drugi do
Danii, trzeci nach Berlin … A ty człowieku sam, na tym łez padole. Nie ma „gęby”
do kogo otworzyć, ani czym oblizać …
Tak
z dnia na dzień. Wczoraj jeszcze chleb z pieca wyciągał – dobry, świeżutki,
mączany. A dziś ręką drwala, kłody ciosa potężne, krwią bohaterską skropione. Ahoj
Przyjacielu! – krzyczę z Polski dalekiej. Trzymaj miejsce w tartaku, wszak
wakacje przyjdą tak wcześnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz