Od
kiedy mój przyjaciel piekarz na dobre zajął się wypiekaniem bułeczek, straciłem
prywatnego fryzjera. Teraz muszę jeździć do miasta. Siadam na fotelu i
cierpliwie czekam. Pani praktykantka (wnioskuję po dość młodym wieku) pyta, jak
obciąć. Krótko, rzecz jasna. Maszyna wprawiona w ruch. Moje skąpe boczki dość
szybko ulegają pod naporem cudownej obcinarki. Teraz czas na górę. Pani
praktykantka przerzuciła się na nożyczki. Jeden włos, drugi, trzeci. Chciałem
powiedzieć, że szybciej będzie maszynką, ale z drugiej strony … lubię, jak
kobieta koło mnie chodzi, więc milczę. 10 minut. Tyle czasu nie poświęciła mi
żadna dziewczyna od blisko 5 lat.
Gdy
już zbliżaliśmy się do końca, stwierdziłem, że moja droga Pani niepotrzebnie
tak się pieściła. Było od razu odpalić kombajn. I tak nie mam za wiele włosów.
Patrzę w lustereczko. No proszę, proszę. Prawie, jak młody bóg. Może nie Zeus,
ale Bachus to już na pewno.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń