O mnie

Moje zdjęcie
Nauczyciel języka polskiego i historii. Pasjonat edukacji. Szczęśliwy mąż i przyszły ojciec. Zwykły człowiek o niezwykłych pomysłach na życie :)

czwartek, 4 sierpnia 2016

Królowie życia

Godzina 17.23. Piękne środowe popołudnie. Mój czarodziejski „smartfon” daje o sobie znać cieniutkim, wstydliwym głosem. Zerkam na panel. Raz i drugi. Lekko zakurzony, ale widać wyraźnie, że jakaś wiadomość. Numer nieznany, za to dość konkretny. Kolega Georg formuje ekipę na Mielno. „Nie ma opcji, nigdzie nie jadę” – pomyślałem w przypływie ludzkiej słabości. Nie zdążyłem nawet urzeczywistnić owych pragnień w formie pisemnej, a Georg już czyhał u bram mojej posiadłości. „I jak, jedziesz?”. W pierwszym odruchu chciałem powiedzieć, że nie, lecz błagalne spojrzenie kompana totalnie mnie rozczuliło. Czasami tak miewam, to chyba starcza demencja. „Daj mi godzinkę i będę gotowy” – rzuciłem w biegu.

A więc postanowione. Ruszamy na polską Ibizę. Nie jacyś tam podrabiańcy, ale prawdziwi Albańczycy. Ja, George i wojskowy K., ten sam, który w poprzednim odcinku zafundował mi cudowną podróż do fabryki chmielu. Tym razem rozpoczynamy na spokojnie w zacisznej, domowej scenerii. 1…, 2…, 3…, 4… Zaraz, zaraz, wróć. 1…, 2…, 3…, czwarte wzięliśmy na drogę. Bus w kierunku Mielna. Panowie, jeszcze chwila i będziemy w raju.

Wysiadamy. No cóż, na raj mi to nie wygląda. Anioły nie latają, za to Januszów pełno.

Bajka. Trzech dzielnych krasnoludków poszukuje wśród nieznajomych dziewczyn tej jednej wyśnionej, idealnie pięknej, nieskazitelnej królewny. W każdej bajce musi być szczęśliwe zakończenie, więc nie inaczej było w tym przypadku. Ja i Georg na zero, na całe szczęście wojskowy K. odpalił potężne działo i trafił w dziesiątkę.

Dostojne niewiasty z południa. Tychy. Ola i Monika. Monika i Ola. Początkowo wystraszone, ale rozkręcały się z minuty na minutę, aż do wschodu słońca. Oczywiście Panowie musieli się wygadać, że jestem nauczycielem. I wtedy zaczęło się. Razem z Moniką przerobiliśmy niemal każdą epokę literacką, a szczególnie polski romantyzm. Skończyliśmy na poezji Baczyńskiego. „Niebo złote ci otworzę…”- recytowała nasza sympatyczna koleżanka. No wiesz Monika, znamy się tylko godzinkę i już takie propozycje. Zacznijmy od otwierania piwa, a z tym niebem to jeszcze zobaczymy.



A teraz finał miesiąca. Wojskowy K., jak przystało na zawodowego kierowcę, zasiadł za sterami wózka marki Polo. Georg zajął miejsce pasażera. „Panowie, biegiem na plażę, a może zdążymy jeszcze kogoś zapoznać”. Polska to jednak nie Ameryka, więc wyboista powierzchnia asfaltowa nie pozwala rozwinąć optymalnej szybkości. Dodatkowo wózek, a także jego pasażer i kierowca potrzebują co pewien czas uzupełnić niezbędne płyny ustrojowe. Halo, Mielno. Nadciągamy w pełnej okazałości. Trzej muszkieterowie i ich wypasiony Dreamliner. I niech mi ktoś jeszcze powie, że na wózku nie można odlecieć. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz