Polska
służba zdrowia nie rozpieszcza typowego pacjenta, o czym boleśnie przekonałem
się dzisiejszego ranka. Nie, spokojnie, żadna choroba. Rutynowe badania, nawet
nie moje. B. był na badaniach, a my umieraliśmy w samochodzie, tzn. ja i T.
Dwie godziny na słońcu, agonia. Ile można czekać na jedną kartkę papieru? Gdyby
to jeszcze było w centrum np. przed bankiem. Tam zawsze kręcą się jakieś du…
piękne dziewczyny. A my stoimy na jakimś opustoszałym parkingu. Rozłożyłem się
na przednim siedzeniu i wbijam wzrok w ogromny kamień, który sterczy przed
maską samochodu. I co mi powiesz, drogi przyjacielu? Choć idziemy na ćwiartkę –
usłyszałem znany głos zza pleców. Cóż, czego więcej mogłem się spodziewać w piękny,
wiosenny dzionek.
Ale
lokalizacja przychodni naprawdę tragiczna. Więcej ładnych dziewczyn spotkałem u
nas na wsi w drodze do sklepu, niż przed dwie godziny stania w wirtualnej
kolejce. I jedź człowieku do miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz