W
końcu zbliżam się do Słupska. Wysiadam na dworcu autobusowym i powoli kieruję się w stronę przystanku, gdzie za moment podjedzie jedynka. Kupuję bilet
ulgowy, no wiecie, ten dla studentów, choć wcale studentem nie jestem i czekam.
Czekam i obserwuję. Obserwuję, bo lubię. Obserwuję i notuję.
Obok
przystanku, długi sznurek przypadkowych osób. Nigdy tu ich tylu nie widziałem.
Zasłaniają całą wystawę. Pamiętam, że w tym miejscu była apteka. Tak, tak. No
popatrz, PiS doszedł do władzy i od razu ludzie mają pieniądze na lekarstwa.
Wielka zmiana.
Wybiła
dziewiąta. Wychodzi jakaś Pani, otwiera drzwi, ale wcale nie wygląda na
farmaceutkę. Tłumy napierają do środka. Moim oczom ukazuje się wielka tablica z
napisem „MARGO”. Margo to lumpex. W czwartki cena promocyjna. Trzy złote za
wszystko jak leci.
Ten
PiS to jednak cudotwórcy. Już nawet aptek nie potrzeba. Teraz tylko dobrze się
ubrać, zjeść i napić.
Nadciąga
moja jedyneczka, no cóż, po nowe wdzianko zajdę następnym razem. Dobrze, że
zajęcia mam tylko w czwartki, bo wtedy najtaniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz