Mało świątecznie, aczkolwiek o sprawach
równie ważnych. Rzecz tyczy się pewnej trumny, tzn. nawet nie pewnej, ale
konkretnej. Konkretnej trumny i kobiety. Słucham? Nie, tylko trumna jest
konkretna, kobieta nie. Kto widział konkretną kobietę? Czyli ogólnie wszystkich
kobiet, a raczej kobiecego wyobrażenia o świecie …, no i śmierci.
Trzeba
zatem zacząć od początku – od łóżka. W łóżku wszystko się zaczyna i w zasadzie
też kończy. I ja wtedy tłumaczę, że kiedyś zakupiłem taki fotel jednoosobowy,
co wygląda, jak trumna. W tym punkcie następuje kres kobiecej logiki, a więc
rodzi się problem - jak przekonać kobietę, iż od paru lat śpisz w trumnie?
Oczywiście
najłatwiej byłoby pokazać, ale to jest niebezpieczne. Najpierw będzie chciała
zobaczyć, później położyć się, a jak już się położy, to nie wiadomo, czy
zejdzie. Człowiek grzał całe życie, a ktoś przyjdzie na gotowe.
W
zasadzie można by jeszcze położyć się obok, ale nie daj Boże, wieko zamknie się i
co wtedy? 10 lat z jedną kobietą to długo, co dopiero cała wieczność … Lepiej
zatem nie pokazywać. Koniec i kropka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz