Fala
upałów daje się we znaki. Widać to szczególnie pod sklepem. Tam i z powrotem.
Krążą i krążą. Spragnieni ochłody. Idę więc za tłumem. Przed siebie. Pod
kolorowe parasolki. Ale najpierw po schodach. Na górę. Zabieram buteleczkę i na
dół. Na zeszycik, bo pieniążków nie mam. Nie brałem ze sobą, bo nie myślałem,
że jest tak gorąco. Proszę kolegę o małą pomoc. Nie lubię otwierać butelek.
Kiedyś próbowałem i urwałem całą szyjkę. A poza tym On ma szczęśliwą rękę. Nie
tym razem. No, ale następnym będzie wygrana. Sączę.
Już
miałem wracać do domu, ale zatrzymuje mnie S. S. to kolega z klasy. Rzadko przyjeżdża
do Polski, więc trzeba wykorzystać każdą minutę Jego obecności. Gadamy,
wspominamy, sączymy.
Nagle
pod parasolki wpada D. – leśniczy. Jemu upały dają się najbardziej we znaki.
Zaczyna swój liryczny monolog. Tym razem bajeczka o czterech żółtych kaczorach.
D. twierdzi, że kupił ostatnio w Kępicach cztery żółte kaczory, za promocyjną
cenę – 50 groszy/sztuka. Wszyscy zastanawiamy się o jakie kaczory chodzi, tego
niestety D. nie potrafił już wytłumaczyć w logiczny sposób. Kiedyś miałem taką
żółtą kaczuszkę i pluskałem się razem z nią w wannie, ale to chyba nie o niej
mowa, bo tamta była bezcenna, a kaczory D. kosztują 50 groszy.
Zagadka
pozostaje niewyjaśniona, chodź nie mam żadnej wątpliwości, że nastąpi dalszy
ciąg opowieści. Widziałem wakacyjne prognozy pogody. Upały nie oszczędzą
nikogo, w tym leśniczego D. i jego cztery żółte kaczory za 50 groszy/sztuka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz