Wtorkowe,
smutaśne popołudnie … właściwie to wieczór … jak ten czas szybko leci … 21.11 …
Za oknem deszcz … a właściwie to słońce … pogoda zmienną bywa … jak kobieta …
Nie ma co liczyć na taryfę … ulgową … Nie stać mnie zresztą … ani na taksówkę …
ani na … nieważne … Ostatni promyk nadziei … jest … lecę z kuchni … jak
porażony … dźwiękiem wiadomości … Obliczam w locie … Brunetka … blondynka …
Biorę w ciemno … bez ceregieli … Głęboki oddech … klikam … tu Robert …
Kurtyna
opada, niewiasta znika, bywa przewrotna matematyka.